piątek, 19 kwietnia 2013

Dobrze, że (jeszcze) głowy nie zgubiłam…

Póki co, zostawiłam telefon, w najmniej pożądanym miejscu. Ciekawe jak ja się skontaktuję z instruktorem, skoro mój cudowny telefonik jest w –L-ce?!  Tak. Dokładnie tam. Nie mam telefonu czyli też budzika, mp3, Internetu w łóżku… i gier nie mam. Jak ja zasnę? No i jak ja w ogóle wstanę?! Nie, no… porażka.

Kolejną porażką była moja dzisiejsza jazda. Ja jeżdżę gorzej niż przed ukończeniem kursu. Nie ogarniam dlaczego! Powinnam być mądrzejsza, odważniejsza, szybciej podejmować decyzje i…  Nie, no szkoda słów. Nie chcę się negatywnie nakręcać, bo akurat to wychodzi mi najlepiej. Jestem roztrzepana, nie umiem się skupić i popełniam strasznie dużo błędów, za które po prostu można oblać bez żadnego zmiłuj się.  Doszłam do kolejnej fazy robienia prawa jazdy, pt.: w co ja się k***a wpakowałam. Odpowiedź jest prosta – w to, co chciałam.
Dobranoc.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Wspólny tort :D

Urodzinowy tort mój i P.
Tadaaam:D Chwaliłam się wczoraj, że upiekłam tort. Tak się złożyło, że moja przyjaciółka obchodziła urodzinki wczoraj, a ja dzisiaj. Spędziłyśmy razem pół nocy, oglądałyśmy film, rozmawiałyśmy, jadłyśmy, piłyśmy - czyli tak jak powinno obchodzić się urodziny, z tym... ze byłyśmy same :P Dwie jubilatki i jeden tort... yeah! Wygląda trochę lepiej niż moje muffinki więc się nim pochwalę, a co! Nie wygląda co prawda tak wspaniale jak torty mojej koleżanki Ani jednak myślę, że nie odstraszają jak moje nieudane ciastka :D  Przepisu nie podam bo torcik robiony był na zasadzie: tu się sypnie, tu coś doda i właściwie to nie pamiętam co, kiedy  i w jakiej ilości dodałam. Mogę jedynie zdradzić, że zamiast typowej masy był przełożony bitą śmietaną z ananasami. Pomimo swej kaloryczności w smaku był lekki i nie za słodki więc jedząc go, nie miało się odczucia, że je się bombę kaloryczną, którą w istocie był! Trudno, w taki dzień (a właściwie dwa dni) nie powinnyśmy sobie odmawiać tego, co dobre.
Moje Wedlowskie Serduszko :D
Dzisiaj odwiedziła mnie siostra i po raz drugi otrzymałam tęczowy parasol. Pierwszy zgubiłam. Pomijam już fakt, że kilka razy zostawiłam go w busie, autobusie i innych środkach transportu. Trzy razy do mnie wrócił, jednak.... Pewnego cudownego i niezwykle deszczowego dnia pozostawiłam swój jeszcze bardziej cudowny parasol w szatni na uczelni i... jak się później w domu okazało, wróciłam z jakimś cudzym, również kolorowym, ale nie swoim! No cóż. Tym razem bladego pojęcia nie mam gdzie go posiałam, więc na urodziny zażyczyłam sobie taki sam. Ten przynajmniej nie jest zepsuty i budzi ten sam optymizm. W szare i deszczowe dni, aż brakuje kolorów. W pracy jestem słońcem, to na spacerze mogę być tęczą :D I... dostałam wedlowskie serduszko! Niejednokrotnie marzyłam o tym, by takie dostać i... dostałam! Marzenia się spełniają :))

sobota, 13 kwietnia 2013

Urodzinowo

Tak się składa, moimi mili, że ja też miewam co roku urodziny, ha! Zazwyczaj się nimi nie chwalę, kto o nich wie, to wie ale w tym roku postanowiłam je spędzić z przyjaciółką, która urodziła się dzień wcześniej ode mnie, więc... nieco inaczej niż zwykle. Ona jeszcze tego nie wie, ale piekę dla nas wspólny tort :D Mam nadzieję, że wyjdzie smaczny, bo kolejnej kulinarnej/cukierniczej porażki nie zniosę!
Nie pisałam nic od dawna. Mam teraz nadmiar obowiązków, praca daje mi porządnie w kość, chociaż ją lubię. Być może kiedyś coś na jej temat napiszę jednak póki co - przemilczę wszystko co z jej tematem jest związane.
Pamiętacie, o tym że byłam niedawno na Wieczorze Panieńskim? Pewnie zdążyliście już o tym zapomnieć. Nic nie szkodzi :P Muszę Wam powiedzieć, że w ubiegły weekend byłam na ślubie moich przyjaciół, w tym osóbki, o której już czasem wspominałam. Zarówno uroczystość w kościele, jak i późniejsze wesele były wręcz idealne zarówno w ogóle jak i w szczególe. Nawet przypadła mi zaszczytna rola przeczytania 2 czytania, co oczywiście związane było z ogromnym stresem, bo okazało się, że me biedne oczy podrażniło jakieś niezidentyfikowane 'coś' i ledwo widziałam tekst! Co ciekawe dobrze, że sobie wydrukowałam treść czytania, gdyż po czasie panna młoda powiedziała mi, że przez przypadek podała księdzu, który nam czytania wyszukiwał - złe, i miałabym małą zagwózdkę. Jak wiecie, Pismo Święte nie jest łatwą lekturą, więc pewnie pomyliłabym się kilka razy i byłby wstyd. Uff, jak to dobrze, że dowiedziałam się o tym po fakcie!

Zarówno kościół, sala jak i wszelkie dodatki upstrzone były wiosennymi kwiatami oraz motylkami. Było wręcz uroczo! Nie ma się z resztą czemu dziwić wszak pani młoda pracuje w kwiaciarni i ma odpowiednio rozwinięty zmysł artystyczny :) Bardzo dobrze się bawiłam i na pewno będę wspominała to wydarzenie jeszcze przez długi, długi czas :)
A oto motylek z imieniem i nazwiskiem zamiast wizytówki :) Przeczepione były do szklanek i chociaż wydawały się być mało rzucające się w oczy to państwo młodzi zadbali jednak o to, byśmy usiedli na swoich miejscach. Przy każdym stole była dodatkowo wydrukowana lista, kto... gdzie i jak ma spocząć :P Ja nawet nie musiałam szukać - przyjaciele zrobili to za mnie, o! :D

czwartek, 4 kwietnia 2013

Poszukiwany!

Jedną z moich małych fanaberii są zeszyty. Zawsze lubiłam je mieć, tak po prostu. Nie musiałam ich od razu wykorzystywać, one czekały sobie na dogodną okazję by posłużyć mi w jakimś konkretnym celu. Dzisiaj w pracy pani K., z którą często urzęduję dostała od szefowej taki ładny, stary zeszyt! Pamiętacie takie?! Mnie kojarzą się z dzieciństwem. Niektórzy jeszcze posiadali takie zeszyty, ja nawet uczyłam się w takim starociu pisać. Był 16 kartkowy i miał brzydszą okładkę, nie miał obrazka ale... z jakimś sentymentem je wspominam. Czy u kogoś w domu zachował się taki pusty zeszyt? Chętnie kupię! (To nie żart! :D)

A tak z innej beczki to: ogłaszam 4.04. dniem pecha firmowego. Mamy na swoim koncie:
- rozbitą Szalkę Petriego
- rozbity talerzyk
- rozbitą szklankę
- rozbite okulary
(i tak znacznie lepiej niż po zajęciach z moją grupą studencką, gdzie na jednej z fizjologii poszedł spektrofotometr, łaźnia wodna i ... chyba 7 probówek? :D)
+
- brak wody
- brak internetu (!)
 Odłączyliby nam prąd i mielibyśmy pełen serwis radości i uciech :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Pada śnieg, pada śnieg...

Widok z mojego okna
Tak, wiem. Ludzie tej wiosny są wyjątkowo monotematyczni. Piękną mamy zimę! Ja wiem, że śnieg wszędzie wygląda tak samo, jednak ja się obawiam, że jutro nie dojadę do pracy, a właściwie nie dojdę na pociąg. Niestety, do pracy mam dość daleko i na wczesną godzinę więc wstaję o nieludzkiej porze i na pewno nie jest to przyzwoita godzina szósta. Ja się nawet nie będę chwalić, bo niektórzy zapewne dopiero kładą się spać, lub przy dobrych wiatrach przewracają się na drugi boczek. Widzę, że jest tu jedna osóbka ciekawa mojego stażu. No... ja nie wiem czy ja tak publicznie mogę pisać o tym :D Jest wesoło, zabawnie chociaż jestem jedna z młodszych osób w firmie. Niemniej jednak zdążyłam się już nabawić obciachu w pełnym zakresie. Czeka mnie kilka stresujących dni. Przyjżdża do nas dyrektor generalny i kilka ważnych osób, a że jest to firma zagraniczna, to operują wyłacznie językiem angielskim. Tak, mam strach w oczach, na samą myśl o tym, że kolejny raz mogę sobie zrobić wstyd! Jestem tam mało ważną osobą, więc liczę po cichu na to, że ewentualnie powiem 'dzień dorby' lub 'do widzenia' i na tym się skonczy moja męka. Nie dziwi Was już chyba to, że postanowiłam się sama dokształcać w tym zakresie? :D 
Mój stolik

A zmieniając temat. Ja wiem, że święta się już właściwie kończą ale ja i tak życzę Wam wszystkiego co najlepsze nie tylko na ostatni dzień świat ale i na cały przyszły rok, a nawet dłużej.  W moim mieszkaniu,  niemal w każdym kącie  mam tulipany, żonkile, krokusy bądź wiosenne figurki (zdjęcie obok). Nie przyglądajcie się zbyt dokładnie bo dojrzycie mnie na zdjęciu! :D Piszę do Was posta właśnie z tego komputera, z tego samego miejsca. Wyczekuję tej wiosny i doczekać się nie mogę. Mam nadzieję, że w końcu do nas zawita, bo przez brak słońca prawie każdy w moim otoczeniu jest blady, rozdrażniony i denerwuje się o byle co. WIOSNO PRZYBYWAJ!

P.S. Byłabym zapomniała o najważniejszym. 3:0 dla WORDu. Ja się chyba powinnam załamać, bo trafiłam na najmniej pożądaną panią egzaminatorkę, a ja dla odmiany mam to w nosie i cieszyłam się szybkim załatwieniem sprawy. Mój mózg zareagował adekwatnie do moich wyobrażeń na temat przebiegu egzaminu :P