Jedną z moich małych fanaberii są zeszyty. Zawsze lubiłam je mieć, tak po prostu. Nie musiałam ich od razu wykorzystywać, one czekały sobie na dogodną okazję by posłużyć mi w jakimś konkretnym celu. Dzisiaj w pracy pani K., z którą często urzęduję dostała od szefowej taki ładny, stary zeszyt! Pamiętacie takie?! Mnie kojarzą się z dzieciństwem. Niektórzy jeszcze posiadali takie zeszyty, ja nawet uczyłam się w takim starociu pisać. Był 16 kartkowy i miał brzydszą okładkę, nie miał obrazka ale... z jakimś sentymentem je wspominam. Czy u kogoś w domu zachował się taki pusty zeszyt? Chętnie kupię! (To nie żart! :D)
A tak z innej beczki to: ogłaszam 4.04. dniem pecha firmowego. Mamy na swoim koncie:
- rozbitą Szalkę Petriego
- rozbity talerzyk
- rozbitą szklankę
- rozbite okulary
(i tak znacznie lepiej niż po zajęciach z moją grupą studencką, gdzie na jednej z fizjologii poszedł spektrofotometr, łaźnia wodna i ... chyba 7 probówek? :D)
+
- brak wody
- brak internetu (!)
Odłączyliby nam prąd i mielibyśmy pełen serwis radości i uciech :)
Ehm, dziękuję :) Nie wiem czy świetny ale na pewno mój:P
OdpowiedzUsuń