Jedyne co zdążyłam zrobić to zamknąć oczy kiedy pokrywka zsunęła mi się z garnka. To co zobaczyłam później to niezliczona ilość drobniuteńkich szkiełek, które chyba same chciały wbić mi się do stóp. Nie mam zwyczaju chodzić w kapciach bo serdecznie tego nie znoszę jednak w tamtym momencie bałam się zrobić nawet jeden krok w przód. To, że w nic nie wdepnęłam to naprawdę jakiś cud. Odkurzałam jedno miejsce chyba z 10 minut, a nadal mam wrażenie, że te szkiełka gdzieś tam jeszcze są. Po prostu świetnie. Idąc po odkurzacz na dokładkę uderzyłam się w policzek... Teraz tylko czekać, aż na twarzy pojawi się siniak wyglądający dość znacząco. Wdech i wydech. Czyżby to był kolejny gorszy dzień?
Właśnie wróciłam z kuchni, spaliłam kurczaka.
Ktoś kiedyś powiedział, że byłabym dobrym materiałem na żonę. To... by się zdziwił. Eh :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz