środa, 23 stycznia 2013

Odżyłam!



Jak na złość zapomniałam na noc wyłączyć wifi w telefonie i ok. 10 obudził mnie fejsbukowy spam przyjaciółki, a właściwie urocze ‘bzzz bzzz’ obwieszczające wszem i wobec, że przyjaciółka udostępniła kolejną głupotkę na swym wspaniałym profilku. A tak mi się dobrze spało! Zważywszy na to, że nie spałam prawie trzy noce przez to cholerne choróbsko, to byłam aż sama na siebie zła, że dałam się tak łatwo wybudzić.  Trudno się mówi i śpi się dalej… No, nie do końca, nie mogłam już zasnąć. Spojrzałam niechętnie na leki i stwierdziłam, ze wypadałoby też coś zażyć, coś łyknąć, coś zjeść, a właściwie w odwrotnej kolejności to wszystko ale nie miałam ochoty wyłazić z łóżka, toteż poleżałam sobie jeszcze godzinkę. Czuję się już lepiej, gorączki nie mam tylko tak potwornie mnie kaszle, że aż wszystko mnie od tego boli. Wdech i wydech, jakoś przeżyję.
Spojrzawszy w lustro stwierdziłam, że jak będę siebie oglądała taka zaniedbaną codziennie, to ja nigdy nie wyzdrowieje. Strzeliłam sobie delikatny makijaż, o! Bo chory człowiek w makijażu wygląda zdecydowanie lepiej niż bez. Niech żyje moja ponadprzeciętna, życiowa filozofia. Jak by na to jednak nie spojrzeć przynajmniej co nieco zatuszowałam zaczerwienienie wokół oczu i ogólną bladość mojej cudownej cery. Wyglądam na zdrowszą! Taki właśnie efekt chciałam uzyskać :P Nie ma to jak oszukiwać samą siebie ale naprawdę poczułam się lepiej. Działa? Działa.
Teraz pora na mały porządek i ogarnięcie swojej piaskownicy. Wiadomo przecież, ze jak człowiek jest słaby i ledwo zipie to odkłada obojętnie gdzie, obojętnie co byleby tylko się nie zmęczyć. Takim oto sposobem zrobiłam sobie spory bałaganik, na który już serdecznie patrzeć nie mogę. Zatem idę sprzątać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz