poniedziałek, 17 czerwca 2013

Laleczka nr 2 :)

... a właściwie numer jeden, bo uszyta była przed tą, którą wstawiłam poprzednio :) Różnią się trochę między sobą. Szyjąc tą drugą wiedziałam już mniej więcej co można zmienić by wyglądały nieco inaczej, a o to mi chodzi by każda była inna, oryginalna i miała 'to coś' :) Ta laleczka była uszyta bardzo spontanicznie na Gwiazdkę dla córeczki mojej kuzynki - Milenki :)

Zdjęcie wykonane jeszcze przed wyszyciem buźki :) Mam taki zwyczaj, że to co wydaje mi się najtrudniejsze zostawiam na koniec. Zazwyczaj robię to w osobny dzień, by mieć siłę i po prostu nie zepsuć efektu.Swoją drogą laleczka miała nie skończoną jeszcze spódniczkę ;)


Tutaj panienka ma już oczka i delikatny uśmiech :) W przeciwieństwie do poprzedniej nie ma bucików, ale za to ma elegancką białą bluzeczkę, zapinaną z tyłu na guziczek, (dokończoną już )aksamitną spódniczkę i oczywiście sweterek zrobiony na drutach :P Niestety z braku czasu nie zrobiłam żadnych  zdjęć ubranek :)

A na zakończenie takie oto zdjęcie:D Tak się składa, że panienki się spotkały! :D

Pozdrawiam serdecznie :))

piątek, 31 maja 2013

Pasażerka na gapę :D

Przedstawiam Wam samotnie podróżująca laleczkę :D Wyjechała dzisiaj z mojego miasta i pojechała do Krakowa z panią konduktorką, która zgodziła się przekazać ją w odpowiednie łapki. Laleczka jest moim małym dziełem. Szycie przypomina mi dzieciństwo, gdyż mnie i moją siostrę zawsze najbardziej cieszyło to, co same zrobiłyśmy, uszyłyśmy... narysowałyśmy, prawda?! 
Laleczka w całości wykonana jest ręcznie i ma ma ok 35 cm. Jak widać na poniższych zdjęciach w ruch poszła igła, nitka, druty oraz szydełko. Praca była wyjątkowo misterna i żmudna gdyż, zepsuła mi się maszyna i nie mogłam się nią wspomóc chociażby przy przyszywaniu do sukieneczki tej uroczej białej falbanki. Przyzwyczaiłam się już, że zawsze mam pod górkę! Czas naglił, a ja byłam w totalnej rozsypce! Laleczka została zrobiona dla pewnej małej dziewczynki, która z racji na swój wiek na razie się nią bawić nie będzie, ale może kiedyś? Mam nadzieję, że jej się w przyszłości spodoba :)








Mam oczywiście więcej zdjęć, ale chyba nie ma sensu ich wstawiać :)

P.S. Przepraszam za kiepską jakość zdjęć. Po pierwsze robione były aparatem z telefonu, a po drugie była prawie 1:00. Środek nocy, a ja codziennie wstaję o 4:00 :)

Pozdrawiam!

piątek, 17 maja 2013

Zdałam!!! :D

Wreszcie, nareszcie, w końcu!!! Udało się i mogę odhaczyć kolejne tegoroczne postanowienie! :D Jupiiiii! Teraz szanowni państwo, proszę wystrzegać się na drogach szalonej... blondynki :P

czwartek, 2 maja 2013

Kraków

Kraków pozdrawia resztę świata! Mieszkam sobie tutaj w weekend majowy i nie zamierzam się stąd ruszać. Robię co chcę, wstaję o której chcę i nikt mi nie zrzędzi, że nie umyłam kubka po kawie! 

Właśnie spojrzałam w okno. Szaruga gorsza niż późną jesienią. Trzeba przyznać, że w tą wyjątkowo długą majówkę pogoda nam nie dopisała. Będzie burza, oj będzie! Zastanawiam się co ja w takim razie będę dzisiaj robić? Od tygodni mam ochotę na grilla, a tu jak nie urok to sraczka. Albo nie ma pogody albo czasu. Marzy mi się spacer po ogrodzie botanicznym, ale też nie spodziewałabym się po nim żadnej przyjemności podczas ulewy... Kino? No i zaczęły się pomysły na bierny wypoczynek związany z wydawaniem moich ciężko zarobionych pieniędzy. Coś czuję, że wyląduję dzisiaj w galerii...

No i deszcz.

piątek, 19 kwietnia 2013

Dobrze, że (jeszcze) głowy nie zgubiłam…

Póki co, zostawiłam telefon, w najmniej pożądanym miejscu. Ciekawe jak ja się skontaktuję z instruktorem, skoro mój cudowny telefonik jest w –L-ce?!  Tak. Dokładnie tam. Nie mam telefonu czyli też budzika, mp3, Internetu w łóżku… i gier nie mam. Jak ja zasnę? No i jak ja w ogóle wstanę?! Nie, no… porażka.

Kolejną porażką była moja dzisiejsza jazda. Ja jeżdżę gorzej niż przed ukończeniem kursu. Nie ogarniam dlaczego! Powinnam być mądrzejsza, odważniejsza, szybciej podejmować decyzje i…  Nie, no szkoda słów. Nie chcę się negatywnie nakręcać, bo akurat to wychodzi mi najlepiej. Jestem roztrzepana, nie umiem się skupić i popełniam strasznie dużo błędów, za które po prostu można oblać bez żadnego zmiłuj się.  Doszłam do kolejnej fazy robienia prawa jazdy, pt.: w co ja się k***a wpakowałam. Odpowiedź jest prosta – w to, co chciałam.
Dobranoc.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Wspólny tort :D

Urodzinowy tort mój i P.
Tadaaam:D Chwaliłam się wczoraj, że upiekłam tort. Tak się złożyło, że moja przyjaciółka obchodziła urodzinki wczoraj, a ja dzisiaj. Spędziłyśmy razem pół nocy, oglądałyśmy film, rozmawiałyśmy, jadłyśmy, piłyśmy - czyli tak jak powinno obchodzić się urodziny, z tym... ze byłyśmy same :P Dwie jubilatki i jeden tort... yeah! Wygląda trochę lepiej niż moje muffinki więc się nim pochwalę, a co! Nie wygląda co prawda tak wspaniale jak torty mojej koleżanki Ani jednak myślę, że nie odstraszają jak moje nieudane ciastka :D  Przepisu nie podam bo torcik robiony był na zasadzie: tu się sypnie, tu coś doda i właściwie to nie pamiętam co, kiedy  i w jakiej ilości dodałam. Mogę jedynie zdradzić, że zamiast typowej masy był przełożony bitą śmietaną z ananasami. Pomimo swej kaloryczności w smaku był lekki i nie za słodki więc jedząc go, nie miało się odczucia, że je się bombę kaloryczną, którą w istocie był! Trudno, w taki dzień (a właściwie dwa dni) nie powinnyśmy sobie odmawiać tego, co dobre.
Moje Wedlowskie Serduszko :D
Dzisiaj odwiedziła mnie siostra i po raz drugi otrzymałam tęczowy parasol. Pierwszy zgubiłam. Pomijam już fakt, że kilka razy zostawiłam go w busie, autobusie i innych środkach transportu. Trzy razy do mnie wrócił, jednak.... Pewnego cudownego i niezwykle deszczowego dnia pozostawiłam swój jeszcze bardziej cudowny parasol w szatni na uczelni i... jak się później w domu okazało, wróciłam z jakimś cudzym, również kolorowym, ale nie swoim! No cóż. Tym razem bladego pojęcia nie mam gdzie go posiałam, więc na urodziny zażyczyłam sobie taki sam. Ten przynajmniej nie jest zepsuty i budzi ten sam optymizm. W szare i deszczowe dni, aż brakuje kolorów. W pracy jestem słońcem, to na spacerze mogę być tęczą :D I... dostałam wedlowskie serduszko! Niejednokrotnie marzyłam o tym, by takie dostać i... dostałam! Marzenia się spełniają :))

sobota, 13 kwietnia 2013

Urodzinowo

Tak się składa, moimi mili, że ja też miewam co roku urodziny, ha! Zazwyczaj się nimi nie chwalę, kto o nich wie, to wie ale w tym roku postanowiłam je spędzić z przyjaciółką, która urodziła się dzień wcześniej ode mnie, więc... nieco inaczej niż zwykle. Ona jeszcze tego nie wie, ale piekę dla nas wspólny tort :D Mam nadzieję, że wyjdzie smaczny, bo kolejnej kulinarnej/cukierniczej porażki nie zniosę!
Nie pisałam nic od dawna. Mam teraz nadmiar obowiązków, praca daje mi porządnie w kość, chociaż ją lubię. Być może kiedyś coś na jej temat napiszę jednak póki co - przemilczę wszystko co z jej tematem jest związane.
Pamiętacie, o tym że byłam niedawno na Wieczorze Panieńskim? Pewnie zdążyliście już o tym zapomnieć. Nic nie szkodzi :P Muszę Wam powiedzieć, że w ubiegły weekend byłam na ślubie moich przyjaciół, w tym osóbki, o której już czasem wspominałam. Zarówno uroczystość w kościele, jak i późniejsze wesele były wręcz idealne zarówno w ogóle jak i w szczególe. Nawet przypadła mi zaszczytna rola przeczytania 2 czytania, co oczywiście związane było z ogromnym stresem, bo okazało się, że me biedne oczy podrażniło jakieś niezidentyfikowane 'coś' i ledwo widziałam tekst! Co ciekawe dobrze, że sobie wydrukowałam treść czytania, gdyż po czasie panna młoda powiedziała mi, że przez przypadek podała księdzu, który nam czytania wyszukiwał - złe, i miałabym małą zagwózdkę. Jak wiecie, Pismo Święte nie jest łatwą lekturą, więc pewnie pomyliłabym się kilka razy i byłby wstyd. Uff, jak to dobrze, że dowiedziałam się o tym po fakcie!

Zarówno kościół, sala jak i wszelkie dodatki upstrzone były wiosennymi kwiatami oraz motylkami. Było wręcz uroczo! Nie ma się z resztą czemu dziwić wszak pani młoda pracuje w kwiaciarni i ma odpowiednio rozwinięty zmysł artystyczny :) Bardzo dobrze się bawiłam i na pewno będę wspominała to wydarzenie jeszcze przez długi, długi czas :)
A oto motylek z imieniem i nazwiskiem zamiast wizytówki :) Przeczepione były do szklanek i chociaż wydawały się być mało rzucające się w oczy to państwo młodzi zadbali jednak o to, byśmy usiedli na swoich miejscach. Przy każdym stole była dodatkowo wydrukowana lista, kto... gdzie i jak ma spocząć :P Ja nawet nie musiałam szukać - przyjaciele zrobili to za mnie, o! :D

czwartek, 4 kwietnia 2013

Poszukiwany!

Jedną z moich małych fanaberii są zeszyty. Zawsze lubiłam je mieć, tak po prostu. Nie musiałam ich od razu wykorzystywać, one czekały sobie na dogodną okazję by posłużyć mi w jakimś konkretnym celu. Dzisiaj w pracy pani K., z którą często urzęduję dostała od szefowej taki ładny, stary zeszyt! Pamiętacie takie?! Mnie kojarzą się z dzieciństwem. Niektórzy jeszcze posiadali takie zeszyty, ja nawet uczyłam się w takim starociu pisać. Był 16 kartkowy i miał brzydszą okładkę, nie miał obrazka ale... z jakimś sentymentem je wspominam. Czy u kogoś w domu zachował się taki pusty zeszyt? Chętnie kupię! (To nie żart! :D)

A tak z innej beczki to: ogłaszam 4.04. dniem pecha firmowego. Mamy na swoim koncie:
- rozbitą Szalkę Petriego
- rozbity talerzyk
- rozbitą szklankę
- rozbite okulary
(i tak znacznie lepiej niż po zajęciach z moją grupą studencką, gdzie na jednej z fizjologii poszedł spektrofotometr, łaźnia wodna i ... chyba 7 probówek? :D)
+
- brak wody
- brak internetu (!)
 Odłączyliby nam prąd i mielibyśmy pełen serwis radości i uciech :)

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Pada śnieg, pada śnieg...

Widok z mojego okna
Tak, wiem. Ludzie tej wiosny są wyjątkowo monotematyczni. Piękną mamy zimę! Ja wiem, że śnieg wszędzie wygląda tak samo, jednak ja się obawiam, że jutro nie dojadę do pracy, a właściwie nie dojdę na pociąg. Niestety, do pracy mam dość daleko i na wczesną godzinę więc wstaję o nieludzkiej porze i na pewno nie jest to przyzwoita godzina szósta. Ja się nawet nie będę chwalić, bo niektórzy zapewne dopiero kładą się spać, lub przy dobrych wiatrach przewracają się na drugi boczek. Widzę, że jest tu jedna osóbka ciekawa mojego stażu. No... ja nie wiem czy ja tak publicznie mogę pisać o tym :D Jest wesoło, zabawnie chociaż jestem jedna z młodszych osób w firmie. Niemniej jednak zdążyłam się już nabawić obciachu w pełnym zakresie. Czeka mnie kilka stresujących dni. Przyjżdża do nas dyrektor generalny i kilka ważnych osób, a że jest to firma zagraniczna, to operują wyłacznie językiem angielskim. Tak, mam strach w oczach, na samą myśl o tym, że kolejny raz mogę sobie zrobić wstyd! Jestem tam mało ważną osobą, więc liczę po cichu na to, że ewentualnie powiem 'dzień dorby' lub 'do widzenia' i na tym się skonczy moja męka. Nie dziwi Was już chyba to, że postanowiłam się sama dokształcać w tym zakresie? :D 
Mój stolik

A zmieniając temat. Ja wiem, że święta się już właściwie kończą ale ja i tak życzę Wam wszystkiego co najlepsze nie tylko na ostatni dzień świat ale i na cały przyszły rok, a nawet dłużej.  W moim mieszkaniu,  niemal w każdym kącie  mam tulipany, żonkile, krokusy bądź wiosenne figurki (zdjęcie obok). Nie przyglądajcie się zbyt dokładnie bo dojrzycie mnie na zdjęciu! :D Piszę do Was posta właśnie z tego komputera, z tego samego miejsca. Wyczekuję tej wiosny i doczekać się nie mogę. Mam nadzieję, że w końcu do nas zawita, bo przez brak słońca prawie każdy w moim otoczeniu jest blady, rozdrażniony i denerwuje się o byle co. WIOSNO PRZYBYWAJ!

P.S. Byłabym zapomniała o najważniejszym. 3:0 dla WORDu. Ja się chyba powinnam załamać, bo trafiłam na najmniej pożądaną panią egzaminatorkę, a ja dla odmiany mam to w nosie i cieszyłam się szybkim załatwieniem sprawy. Mój mózg zareagował adekwatnie do moich wyobrażeń na temat przebiegu egzaminu :P 

wtorek, 12 marca 2013

No i tak...

Dlaczego do cholery akurat ja muszę być taka wrażliwa? Dlaczego we mnie wszystko wsiąka jak w gąbkę chociaż powinno po mnie spływać? Cholera. Chciałabym mieć wszystko w swych zacnych czterech literach. Byłabym zdrowsza fizycznie i psychicznie, a tak? Hah. Na każdym kroku mi smutno, czuję się przygnębiona, przybita... Wspominałam już o tym, że ludzie widzą we mnie depresję? No właśnie. To ja ją chyba mam całe życie.

Gorszy dzień, oj gorszy. Zaczął się dobrze, a kończy jak zwykle - przemyśleniami i ogólnym rozbiciem. 

"Trzymaj się z dala od ludzi, którzy próbują pomniejszyć Twoje ambicje. Mali ludzie zawsze tak robią, a naprawdę wielcy sprawiają, że czujesz, że i Ty możesz być wielki." Mark Twain.

Byłoby to proste gdyby było możliwe. Szkoda tylko, że czasami to rodzina sprawia, ze po prostu odechciewa się wszystkiego, na co miało się wcześniej ochotę. 


czwartek, 7 marca 2013

Motylem jesteeeem

Haha, taką pocztówkę dostałam z Niemiec. Wzbudza mieszane uczucia. Kolega mówi, że jest psychodeliczna, a mnie rozbawiła. Chyba mam coś nie tak z głową. Może ktoś wbił mi jakiegoś gwoździa? Nie! To zapewne dziura w mózgu wywiercona wiertarka robotników, którzy chyba pozostaną w mym bloku na wieki wieków, no i jeszcze AMEN. Taaa.... Nadal tu są i wymieniają te liczniki. Zanim skończą, ja zdążę oszaleć. Dosłownie. Mam ich dość.

Wiosnę nie tylko widać ale i słychać. Jakoś wcześniej nie skupiłam się na ćwierkających ptakach, ale dzisiaj kiedy zaszło słońce, nadal ją czułam. To zasługa tych małych zwierzątek, które przypominają o sobie już we wczesnych godzinach rannych. Dobrze, że o tej porze dnia mam kamienny sen i nie są w stanie mnie z niego wybudzić. Chociaż jest ktoś kto potrafi. Tata obudziłby nawet zmarłego. Każdy ma jakiś talent, mój tata ma talent do robienia wszelakiego hałasu, zwłaszcza takiego o nic. Heh. A zaczęłam pisać o wiośnie. Jak to łatwo stracić wątek kiedy jest się rozkojarzonym.

Aparat. Przydałby mi się jakiś lepszy aparat fotograficzny. Lubię oglądać zdjęcia i sama chętnie nauczyłabym się robić jakieś ciekawsze niż te, które robię do tej pory ale....  nie mam czym. Inna sprawa, że kompletnie nie znam się na sprzęcie fotograficznym, a i z funduszami jest obecnie problem. Zawsze odkładam na później ten wydatek. Tak od 3 lat już. Hm. Kupię sobie w tym roku. Tak, właśnie to postanowiłam i wbijam to sobie do łba. Tych moich postanowień na rok 2013 nazbierało się już tyle, że nie wiem czy się z nimi wyrobię, ale warto spróbować. Spróbuję!

wtorek, 5 marca 2013

Mówiłam, że ten rok będzie lepszy! :D

Jest, jest, jest! Nareszcie zaczyna się układać. Powoli co prawda, ale wracam do świata żywych. Mało brakło, a wpadłabym w depresję i cieszę się, że tak się nie stało. Mam ten cholerny staż. Uff! Może się okazać, że to ostatnie miejsce, w którym będę pracowała w zawodzie, bo tak to jest w Polsce, ale cieszę się, że chociaż tyle będę z tego mieć :D

Śwat sobie o mnie przypomniał.
Staż dostałam.
To teraz pora zdać egzamin na prawo jazdy. 

Swoją drogą przeglądałam sobie ostatnio moje postanowienia noworoczne. Póki co realizuje tylko jedno: naukę języka. Niestety mam takie braki, że powtarzać muszę wszystko niemal od podstaw. Wiele przez te lata zapomniałam, a tak bardzo chciałabym znać chociaż jeden język na poziomie, który pozwoliłby mi się swobodnie komunikować. Wiem, że sama zbyt wiele nie zdziałam i najlepiej by było wyjechać na jakiś czas zagranicę, jednak póki co nie mogę sobie na to pozwolić. Muszą mi wystarczyć książki z gramatyką, programy ze słówkami, muzyka, gry i filmy :) No to pora na powtórkę wczorajszej lekcji :D Bye, bye!


poniedziałek, 4 marca 2013

Ogrodniczka z USA



Napisała do mnie ogrodniczka z USA. Jak miło! :D Ja co prawda,  mimo ukończenia  ogrodniczych studiów nie pałam jakąś nieprzeciętną miłością do mojego zawodu ale w takich chwilach robi mi się wyjątkowo lekko na sercu. Moje roślinki w pokoju nadal żyją – jest dobrze. Przechodzą zbyt częste ‘okresy spoczynku’ ale jeszcze nic złego im się nie dzieje, nie zdychają, czasem nawet kwitną :DNa temat roślin znajdujących się w pokoju rodziców wypowiadać się nie będę. OK. Czasem ich nie podlewam – zdarza się, jednak uważam, że ten pokój wyjątkowo im nie służy, bo giną tam nawet rośliny przeznaczone do pomieszczeń, które powinny być odporne na wiele niesprzyjających czynników jak: brak światła czy wysoka (?) temperatura, suche powietrze itd. No… cóż. Żadnych szkodników nigdy nie zaobserwowałam, chorób też nie wiec ja nie wiem co im tan nie pasuje. Raczej mi tego nie powiedzą :D Póki co i tam również wszystko żyje, nic nie zgniło, nic się nie ususzyło (no dobra, paproć jest bliska śmierci, ale może uda się ją odratować na wiosnę :D).
Wracając do pocztówki. Uwielbiam dostawać karki, które są wybierane z sercem i dedykowane tylko i wyłącznie mnie. Ja sama zawsze staram się wybierać pocztówki, które przypadną do gustu odbiorcy. Czasem zdarza się tak, ze kompletnie nie wiem co wybrać, bo użytkownik nie podał żadnych preferencji, albo ma takie wystrzelone w kosmos, że trudno się do nich dostosować. Wtedy szukam jakiegoś złotego środka pomiędzy tym co on lubi, a tym… na co ja sama mogę sobie pozwolić w miarę możliwości wpisując się w jego lub swój gust. Dziewczyna wybrała genialną kartkę, napisała kilka miłych słów i… wysłała mi całą serię znaczków, które nawet ośmielę się zaprezentować. Ta pocztówka z obu stron wygląda wręcz fantastycznie! :D Ogłaszam wszem i wobec, że ŚWIAT jednak o mnie pamięta!

P.S. Na pocztówce znajdują się: 1.  W środku: żmijowiec zwyczajny (Echium vulgare), 2. Znaczki z motylami: modraszek adonis (Lysandra bellargus)

niedziela, 3 marca 2013

Zaginiony piesek



Wracałam wczoraj z siostrą ze spaceru do domu i podczas naszej wędrówki przyszwendał się do nas sympatyczny psiak. Śmiałyśmy się z niego, bo zaczął nas obskakiwać, włazić nam pod nogi i najwyraźniej chciał się bawić. Moja siostra patrzy na niego i mówi: On jest młody! Ma duże łapki, jeszcze urośnie! Ja tak patrzę i mówię: Eeee on już taki zostanie xD Moja wiedza na temat psów jest jak widać bardzo ograniczona. Wg mnie miał normalne łapy, chociaż po jego zachowaniu było widać, że to bardzo młody piesek. Szedł za nami do samego bloku. Do naszego mieszkania można wejść przez dwie klatki. Moja siostra wpadła na pomysł aby się rozdzielić. Powiedziała żebym poszła w lewo ona pójdzie w prawo i zobaczymy, czy za którąś z nas pójdzie. Chwila psiej dezorientacji i poszedł za mną!  Był taki radosny i sympatyczny, że aż szkoda mi było zamykać przed nim drzwi do klatki. Stał tam i czekał jakiś czas. Wychyliłam się z okna aby zobaczyć czy nadal tam stoi i jak go tam ujrzałam, to aż miałam ochotę po niego wrócić i zabrać go ze sobą. Po jakimś czasie wyszłam na balkon, a on znowu tam staaaał! Stwierdziłam, że już więcej wychodzić nie będę. Było mi go po prostu szkoda, a przygarnąć go nie mogłam. Później o nim… zapomniałam. Aż do następnego dnia. Otóż, wstałam rano i załączyłam na chwilę facebooka i doznałam lekkiego szoku. Moja przyjaciółka udostępniła ogłoszenie o zaginięciu psa. TEGO psa! Mówię jej, ze widziałam go wczoraj! Poradziła mi, żebym zadzwoniła pod numer podany przy ogłoszeniu. Tak też zrobiłam. Opisałam jak się zachowywał, gdzie go widziałam. Pani potwierdziła, że faktycznie jest taki wesoły, do wszystkich lgnie i chce się bawić. Jak to mały pies. Okazało się, że ma 4 miesiące :D No… to nie miałam już wątpliwości, że jeszcze urośnie :D Razem z przyjaciółką wyszłyśmy jeszcze na spacer aby rozejrzeć się po okolicy. Nie znalazłyśmy go, ale na całym moim osiedlu porozwieszane już były ogłoszenia o zaginięciu pieska. Nie wiem gdzie, bo nikt nie udostępnił takiej informacji ale się odnalazł! Cieszy mnie to niezmiernie bo teraz wiem, że już się sam włóczył nie będzie. Z widzenia znam też jego właścicieli i wiem, że musiał po prostu uciec, a że jest młody i głupiutki to po prostu się zgubił. Teraz na pewno będzie pilnie strzeżony przez osoby, którym na nim bardzo zależy.

sobota, 2 marca 2013

Nienawidzę remontów

...wszelakich! Zrobiłam się przez nie nerwowa. Czy aż tylu sąsiadów musi wiercić mi w mózgu dziury? Wiercenie nie zawsze drażni jednakowo. Zdarza się jednak tak, że muszę sobie zatkać uszy, zamknąć drzwi do mojego pokoju by jak najbardziej odgrodzić się od korytarza, na którym panuje największy harmider i najlepiej jeszcze zakryć łeb kołdrą. Nie żartuje! Na dodatek wymieniają nam jakieś liczniki, to dopiero jest hałas. Dzisiaj chyba majstrują coś na moim piętrze. Najwyższa pora się ewakuować, bo zbyt długo tutaj nie wytrzymam. O, biedna moja siostra! Akurat dzisiaj przyjeżdża do domu, a tu taka NIESPODZIANKA! Serdecznie współczuje i jej i sobie. Zawsze zastanawiało mnie, po jaka cholerę tacy robotnicy słuchają radia? Przecież przy tej wiertarce i tak nic nie słyszą. Strata prądu, ot co. Przed chwilą słyszałam 'Dziewczynę Szamana'. Lepiej, żebym za chwilę nie wyskoczyła na korytarz, bo wtedy dopiero zobaczą szamankę!  Grrr.... agresssjaaaaa. 

Tak, wiem.
Wiem, że to taka bezpodstawna agresja.
Wiem, ale nie przeproszę.
Wrr....

(Spokojnie mogłabym powtórować tej wiertarce, w warczeniu jestem niezła :D)

piątek, 1 marca 2013

Pocztówka z Czech


...a dokładnie z Pragi,  z miasta, które mnie wprost zachwyciło! Te wszystkie zabytki, stare uliczki, sklepiki i ten klimat! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mi dane je odwiedzić i zwiedzić ponownie. Prawdę powiedziawszy nie pamiętam zbyt wiele, chociaż byłam tam ok. 9 lat temu czyli stosunkowo niedawno. Albo i dawno? W końcu nie mam 80 lat :P W każdym razie było to w LO, na szkolnej wycieczce. Niedawno przeglądałam zdjęcia z tego okresu i straszyłam koleżanki zdjęciami, które zamieszczę na facebooku. Ale byłby czad! Niektóre są tak obciachowe, że aż wstyd je pokazywać.  Niemniej jednak przywołują ciekawe wspomnienia dlatego też miło mi się zrobiło, kiedy otrzymałam pocztówkę akurat stamtąd. 
Znaczki jak widać, również kojarzą się z Czechami. Ja chyba naprawdę zacznę je kolekcjonować, chociaż nie miałam takiego zamiaru! :) Niektóre z nich są rewelacyjne! W najbliższym czasie postaram się zamieścić kilka pocztówek, które otrzymałam wcześniej. Z jakiegoś powodu nie wstawiłam ich, kiedy miałam na to czas, a teraz po prostu mam masę innych spraw na głowie, chociaż nie powiem by były one jakoś szczególnie ważne. W każdym razie zawsze znajduję do zrobienia coś, co nie pozwala mi dokończyć tego, co planowałam zacząć, a co dopiero skończyć! O, losie.... :)

środa, 27 lutego 2013

Pocztówka z Anglii


No nareszcie! Świat sobie o mnie przypomniał. Doszła moja pocztówka do USA, a do mnie przyleciała z Anglii. Taka, jakie lubię najbardziej! Z motylkiem, kolorowa, optymistyczna i dziwna. Najbardziej rozbawiło mnie to, że dostałam ją od chłopaka (lat 23), który nie szczędził na ilości znaczków i naklejek, których w sumie jest aż 9 :D Początkowo myślałam, że tą pocztówkę wysłało jakieś dziecko! A tu, tadaaaam nie dość, ze dorosły facet to na dodatek z tego co widać po profilu całkiem sympatyczny :P Przejrzałam resztę swoich pocztówek i... hm... jednak sporo osób ozdabia je jakimiś naklejkami. Ja tego nie robię bo wg mnie to lekka tandeta. No może gdybym wysyłała kartki do dzieci, to bym coś znalazła. Póki co staram się zachowywać resztkę powagi, na którą nie zawsze mnie stać. Kto wie? Może odbije mi przy następnej pocztówce i.... Nie, stop. nie ważne. To co przyszło mi do głowy przekracza ludzkie pojęcie :D
Jeden ze znaczków szczególnie przypadł mi do gustu (patrz obok). Jest po prostu… ładny! Co prawda nie zbieram znaczków ale może pora zacząć? Z jednej pocztówki mam aż cztery. Na ilość znaczków ode mnie też nikt nie powinien narzekać, bo mieszkam w tak małej mieścinie, że zazwyczaj na oddziale pocztowym zamiast jednego znaczka dostaję 3-4, żeby wyszła odpowiednia kwota na wysłanie pocztówki. Później brakuje mi miejsca na moje wypociny, no :P Aktualnie czekam aż dojdą moje pocztówki do Chin, Tajwanu i Rosji, bo ta do Białorusi pewnie zaginęła gdzieś w akcji i adresat jej nie otrzyma. No trudno, zdarza się i tak.Oby takich sytuacji było jak najmniej bo zrujnuję się do reszty! Drogie te znaczki, drogieeeeeee....!

P.S. Czy Wam też czasami tak trudno wgrać zdjęcia, by były ustawione w odpowiednią stronę? Po raz pierwszy myślałam, że mnie szlag trafi :P





poniedziałek, 25 lutego 2013

Weekendowa ostra jazda....



czyli Wieczór Panieński przyjaciółki w stolycy. Masakra! Było oczywiście mega, zajebiście, pro, wporzo itd, ale byłam po powrocie tak zmęczona, że nie miałam siły wziąć prysznica czyt. kiedy już się tam znalazłam to nie miałam ochoty spod niego wyłazić. Dobrze, że nie mam wanny, bo bym w niej jeszcze zasnęła i zalała sąsiadów, bo lubię sobie dolewać bieżącej, aby stale mnie grzała:D Ostatecznie czyściutka wylądowałam w łóżeczku i śniłam sobie dziwaczne sny.

czwartek, 21 lutego 2013

Samowystarczalność

Haha! Przegięłam! Niech żyje samowystarczalność! Postanowiłam sobie sama zafarbować mój pusty łeb. I otóż proszę państwa efekty dostrzegalne są w całej łazience. Brudna pralka, podłoga, umywalka, kabina prysznicowa, a nawet kibelek! Jak to dobrze, że nikogo nie ma w domu i nikt mi za to dymu nie zrobi, bo powiem Wam, że bajzel jest przedni. A! Byłabym zapomniała o najważniejszym... To, że farbowałam włosy nie oznacza, że tylko one uległy farbowaniu. Chwała Bogu, że to farba do iluś tam myć, bo miałabym dość długo brudne plecy, szyję, twarz i dekolt. Nie pytajcie mnie jak ja to zrobiłam, ale z tego wszystkiego najbardziej czyste to mam ręce! :D Za chwilę idę włoski wysuszyć i sprawdzić co się zafarbowało, a co nie. To będzie moja CHWILA PRAWDY!

A tak całkiem z innej beczki. Nie sądziłam, że panowie policjanci kiedykolwiek mnie rozbawią. Miałam kiepski nastrój dzisiaj ale do czasu. Otóż policjanci wyjeżdżali sobie dzisiaj ze swojej cudownej i jakże uroczej posesji. Śmignęłam im grzecznie przed wozem, bo chcąc nie chcąc i tak musieli czekać na możliwość wyjazdu. Grzecznie, bo przecież ja wszystko robię grzecznie przyczłapałam do przejścia dla pieszych i patrzę, o! panowie wyjechali ze swej dziury i ładnie zatrzymali się przed zebrą. No to ja raz dwa czmychnęłam im drugi raz przed oczyma i... zatrzymałam się na kolejnym przejściu :D Nie no, aż zaczęli się śmiać, ja z reszta też, bo.... trzeci raz grzecznie zatrzymali się aby ustąpić mi pierwszeństwa. Da się? Da! Teraz sobie muszę wbić do swej rozczochranej i zaraz okaże się czy równo zafarbowanej główki, że za dobry uczynek płaci się tym samym i mieć w główce to, że co najmniej dwa razy mam grzecznie ustąpić przejścia pieszym.... bo nie zawsze mi się to zdarza :P Póki co nie mam jeszcze prawka, ale jak już je zdobędę to hoho!

wtorek, 19 lutego 2013

Hello! Tu jestem!

Ponarzekam sobie trochę. A co. Zazwyczaj siedzę cicho albo piszę bzdurne głupotki, to teraz pora na jakiś mały afront z mojej strony. No normalnie powiem Wam, że mam dość! Nie, nie mam 'tych dni' po prostu gotuje się we mnie od środka z takiej wszechogarniającej mnie bezsilności. Mogłoby mi się coś w końcu udać, przytrafić coś miłego, a najlepiej niech stanie się coś co nada memu życiu jakiś głębszy sens, bo takie życie dla życia nie jest dla mnie. Właściwie to stwierdzam, że gdybym w tym momencie zniknęła to świat nie odczułby tego w najmniejszym stopniu. Hm...

sobota, 16 lutego 2013

Takie coś...



Otaczają mnie ciekawi ludzie. Każdy z nich jest inny. Są wśród nich ludzie pogodni, radośni, bezstresowi oraz zatroskani, zakompleksieni i… rozgoryczeni. Ja jestem wynikiem średniej. Dlatego też łatwo mi się z każdym dogadać. Nie ważne jest dla mnie wykształcenie ani pochodzenie, mam to delikatnie mówiąc w nosie. Są blisko mnie osoby, które nie ukończyły szkoły średniej oraz doktoranci, którym sama zamierzałam być. Odwidziało mi się po napisaniu trzech prac, to nie dla mnie. Czwartej skończyć nie mogę, chociaż wypadałoby się ogarnąć i napisać tą magisterkę. Eh… Póki co chcę zrobić to prawko i dostać ten cholerny staż. Mogliby w końcu zadzwonić, nie? Czekam. Ciężkie to czekanie, mam już tego dość, ale chcę ten staż! Jasny gwint :P Piszę o tym, bo zastanawiam się co ja takiego w sobie mam, co mogłoby sprawić, ze w jakiś sposób byłabym interesująca? Moim zdaniem nie wyróżniam się z tłumu, a jednak słyszę na każdym kroku, że jestem jedyna w swoim rodzaju. Możecie mi to wytłumaczyć? :D Ja tego nie ogarniam!
Humor nieco mi się poprawił, a właściwie poprawiła mi go przyjaciółka, o. Ty M. też się do tego przyczyniłaś, za co serdecznie Ci dziękuję :) Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Trzeba się wziąć w garść i iść do przodu, jakikolwiek miałby on nie być. Będzie przecież lepiej, prawda?