Tak się składa, moimi mili, że ja też miewam co roku urodziny, ha! Zazwyczaj się nimi nie chwalę, kto o nich wie, to wie ale w tym roku postanowiłam je spędzić z przyjaciółką, która urodziła się dzień wcześniej ode mnie, więc... nieco inaczej niż zwykle. Ona jeszcze tego nie wie, ale piekę dla nas wspólny tort :D Mam nadzieję, że wyjdzie smaczny, bo kolejnej kulinarnej/cukierniczej porażki nie zniosę!
Nie pisałam nic od dawna. Mam teraz nadmiar obowiązków, praca daje mi porządnie w kość, chociaż ją lubię. Być może kiedyś coś na jej temat napiszę jednak póki co - przemilczę wszystko co z jej tematem jest związane.
Pamiętacie, o tym że byłam niedawno na Wieczorze Panieńskim? Pewnie zdążyliście już o tym zapomnieć. Nic nie szkodzi :P Muszę Wam powiedzieć, że w ubiegły weekend byłam na ślubie moich przyjaciół, w tym osóbki, o której już czasem wspominałam. Zarówno uroczystość w kościele, jak i późniejsze wesele były wręcz idealne zarówno w ogóle jak i w szczególe. Nawet przypadła mi zaszczytna rola przeczytania 2 czytania, co oczywiście związane było z ogromnym stresem, bo okazało się, że me biedne oczy podrażniło jakieś niezidentyfikowane 'coś' i ledwo widziałam tekst! Co ciekawe dobrze, że sobie wydrukowałam treść czytania, gdyż po czasie panna młoda powiedziała mi, że przez przypadek podała księdzu, który nam czytania wyszukiwał - złe, i miałabym małą zagwózdkę. Jak wiecie, Pismo Święte nie jest łatwą lekturą, więc pewnie pomyliłabym się kilka razy i byłby wstyd. Uff, jak to dobrze, że dowiedziałam się o tym po fakcie!
Zarówno kościół, sala jak i wszelkie dodatki upstrzone były wiosennymi kwiatami oraz motylkami. Było wręcz uroczo! Nie ma się z resztą czemu dziwić wszak pani młoda pracuje w kwiaciarni i ma odpowiednio rozwinięty zmysł artystyczny :) Bardzo dobrze się bawiłam i na pewno będę wspominała to wydarzenie jeszcze przez długi, długi czas :)
A oto motylek z imieniem i nazwiskiem zamiast wizytówki :) Przeczepione były do szklanek i chociaż wydawały się być mało rzucające się w oczy to państwo młodzi zadbali jednak o to, byśmy usiedli na swoich miejscach. Przy każdym stole była dodatkowo wydrukowana lista, kto... gdzie i jak ma spocząć :P Ja nawet nie musiałam szukać - przyjaciele zrobili to za mnie, o! :D